Month: January 2019
Witajcie moja znajoma przysłała mi tekst w którym opisała jakie to złe skutki przynosi dieta wegetariańska. Za przykład podawała eskimosów którzy jedzą wyłącznie mięso i tłuszcze zwierzęce i żyją zdrowi bez chorób. Postanowiłem poszukać coś w sieci na temat eskimosów i ich życia. Okazało się , że owszem żyją zdrowi ale krótko. 40 letni eskimos uważany jest za starca a 60 latków można spotkać tak często jak u nas sto latków. Postanowiłem poszukać jaka nacja ludzi żyje najdłużej. Oto co znalazłem:
Szlachetne zdrowie
Hunzowie kąpią się w lodowatej wodzie nawet przy 15-stopniowym mrozie, codziennie chodzą po górach, pracują fizycznie, czterdziestoletnie kobiety wyglądają jak nastolatki, sześćdziesięcioletnie są smukłe jak gazele, a nawet siedemdziesięcioletnie rodzą dzieci. Latem jedzą surowe owoce i warzywa, zimą – suszone na słońcu morele (także ich pestki), ziarna oraz bryndzę. Ciekawa jest kwestia tzw. głodnej wiosny – okresu (od dwóch do czterech miesięcy), kiedy jeszcze nie dojrzały nowe owoce, a zapasy zeszłorocznych suszonych już są na wyczerpaniu. Hunzowie wtedy prawie nic nie jedzą, tylko raz dziennie piją napój z suszonych moreli. Ten post stanowi jeden z najważniejszych rytuałów i jest surowo przestrzegany.
Brytyjski lekarz Robert McCarrison, który jako pierwszy opisał dolinę Hunza (nazwał ją Szczęśliwą Doliną), podkreślał, że dieta miejscowego plemienia zawiera mało białka. W ciągu doby Hunzowie dostarczają sobie najwyżej 1933 kalorii: 50 g białka, 36 g tłuszczów i 365 g węglowodanów. McCarrison mieszkał w pobliżu doliny przez 14 lat, które poświęcił na skrupulatne badanie nawyków żywieniowych. Doszedł do wniosku, że niskobiałkowa, niskokaloryczna dieta jest głównym czynnikiem sprawiającym, że miejscowi żyją długo i nie chorują. Sąsiednie ludy, które nie stosują takiej diety, żyją krócej i cierpią na liczne dolegliwości. Wysokogórski klimat nie ma tu wiele do rzeczy.
Sposób odżywiania Hunzów opisuje sporo książek: wegetarianizm; dużo surowych produktów; przewaga owoców i warzyw w diecie, zawierającej ponadto nabiał; podstawowy tłuszcz to olej z pestek moreli; produkty bez konserwantów; alkohol i słodycze – bardzo rzadko i w niewielkich ilościach; mało soli; żywność wyłącznie miejscowa, bez nawozów sztucznych i oprysków; regularne długie głodówki. W okresach normalnego odżywiania tubylcy zjadają tylko dwa posiłki dziennie. W 1963 r. do doliny przybyła francuska ekspedycja medyczna, która w celach naukowych przeprowadziła spis ludności. Okazało się, że średnia długość życia wynosi tu 120 lat, dwukrotnie więcej niż wśród ówczesnych Europejczyków. Nie stwierdzono ani jednego przypadku choroby nowotworowej.
Matuzalem na lotnisku
W kwietniu 1984 r. jeden z Hunzów, Said Abdul Mobudu, po wylądowaniu na lotnisku Heathrow wprawił urzędników służby imigracyjnej w zdumienie, pokazując paszport. W dokumencie zapisane było, że urodził się on w 1823 r., a zatem miał 160 lat. Towarzyszący mu duchowny dodał, że jego podopieczny uchodzi w swoich rodzinnych stronach za człowieka świętego. Starzec odznaczał się znakomitą formą fizyczną i przytomnością umysłu. Zadziwiał też doskonałą pamięcią – wspomnienia począwszy od roku 1850 były jak żywe.
Pytani o źródło długowieczności i świetnej kondycji Hunzowie odpowiadają: trzeba być wegetarianinem, pracować fizycznie, stale się ruszać i nie zmieniać rytmu życia. To prosta recepta. Ale jest jeszcze coś. Oni zawsze mają znakomity nastrój, nawet jeśli są głodni i zmarznięci. Nieustannie się śmieją, ciesząc się każdą chwilą. Jak zauważył McCarrison, mają nerwy ze stali, ale jednocześnie wielką wrażliwość. Nigdy się nie złoszczą ani nie skarżą, nie denerwują się ani niecierpliwią, nie kłócą między sobą i spokojnie znoszą ból, nieprzyjemności, hałas. Praktykują jogę, głównie ćwiczenia oddechowe. Być może ten spokój i równowaga są jeszcze ważniejsze niż ich słynna dieta długowieczności.
Co o tym myślicie? Ja od 7 lat nie jem mięsa codziennie biorę gorący prysznic a następnie lodowaty i smagam się tą lodowatą wodą przez dwie trzy minuty. Co trzeci dzień kożystam z sauny fińskiej i dzięki temu nie miałem od ponad trzech lat nawet kataru. Dwa razy do roku robię sobie post wedłóg diety pani Ewy Dąbrowskiej którą poznałem osobiście podczas moich występów w sanatorium "Sofra" w Mielnie Unieściu.Kilka razy byłem na jej wykładach i to właśnie pani Dąbrowska przekonała mnie do wegetarianizmu.
Witajcie postanowiłem napisać kilka słów o mojej współpracy z hórem "Lira" .Zaczęło się mniej więcej w roku 2003 wtedy to poraz pierwszy wystąpiłem na zaproszenie hóru "Lira" w Ostrowie Wielkopolskim. W roku 2005 byliśmy razem z moją żoną na wycieczce z hórem po Ukrainie. Zwiezaliśmy Lwów, Krzemieniec, Kamieniec Podolski znany z trylogi Sienkiewicza, i wiele innych miast. Jedno co pamiętam to ogromną różnice między Polską a Ukrainą. Okropne drogi i drewniane wychodki przy stacjach benzynowychi to jak zawijano w sklepie zakupy w gazetę. Myślę, że te różnice wcale sieę nie zmniejszyły wręcz przeciwnie. Mieliśmy wspaniały wzruszający koncert w kościele w polskiej wiosce której nazwy niestety już nie pamiętam.Wspaniali ciepli ludzie którzy przez tyle lat zachowali polską mowę. Wioska ta znajdowała się jakieś 30 kilometrów od Kamienia Podolskiego.Już po niespełna dwóch godzinach jazdy dotarliśmy naszym autobusem na miejsce.Pogoda nam dopisała cały pobyt pomimo, że to była już druga połowa września było ciepło i słonecznie. To była wspaniała piękna i wzruszająca przygoda. Dla mnie szczególnie bo mój tata urodził się we Lwowie a nasze nazwisko Perekietka ma korzenie kresowe.W roku 2006 byłem z hórem na Węgrzech a w roku 2007 byliśmy we Francji. Niestety czas mija szybko wielu z hórzystów już odeszło . Zawsze będę pamiętał dowcipnego Stasia Gruszeckiego który sypał dowcipami jak z rękawa. Pan Rysiu Zapart nie jest już prezesem a pani Jadzia dyrygentka odeszła ze względu na stan zdrowia. Mam nadzieję, że hór jakoś pokona wszystkie trudności i się nie rozsypie . Utwór "Niech żyje bal" nagrałem z hórem w roku 2007.
Było to daleko stąd na pewnej farmie. Któregoś dniaosioł farmera wpadł do głębokiej studni. Zwierzę krzyczało żałośnie
godzinami, podczas gdy farmer zastanawiał się, co zrobić.
W końcu
farmer zdecydował. Zwierzę było stare a studnię i tak trzeba
było zasypać. Nie warto było wyciągać z niej osła. Zwołał
wszystkich swoich sąsiadów do pomocy. Wzięli łopaty i zaczęli
zasypywać studnię śmieciami i ziemią. Z początku
osioł zorientował się, co się dzieje i zaczął krzyczeć
przerażony. Nagle, ku zdumieniu wszystkich, osioł uspokoił się.
Kilka łopat później farmer zajrzał do studni. Zdumiał
się tym, co zobaczył. Za każdym razem, gdy kolejna porcja śmieci
spadała na ośli grzbiet, ten robił coś niesamowitego.
Otrząsał się i wspinał o krok ku górze.
W miarę
, jak sąsiedzi
farmera sypali śmieci i ziemię na zwierzę, ono otrzepywało się i
wspinało o kolejny krok. Niebawem wszyscy ze zdumieniem zobaczyli,
jak osioł przeskakuje krawędź studni i szczęśliwy, oddala się
truchtem! Może życie będzie w tym rozpoczynającym się roku zasypywać cię śmieciami, każdym
rodzajem brudów. Sposób, aby wydostać się z dołka, to
otrząsnąć się i zrobić krok w górę. Każdy z
naszych kłopotów to jeden stopień ku wolności…